czwartek, 27 czerwca 2013

Ulubieńcy czerwca.

Nie zaprzeczę, że zrobiłam sobie nieco wolnego od blogowania. Chyba tego potrzebowałam. Ale wracam dziś z ulubieńcami czerwca! Jak wiadomo dla studenta miesiąc straszny, ja również swój czas przeznaczałam głównie na naukę dla egzaminów, temat kosmetyków w tych dniach odszedł na drugi plan - zakupy tym bardziej ;-) Ale na szczęscie już po sesji, mam wakacje i mogę się relaksować, a nic tak nie relaksuje jak... różnego typu mazidła, a jak!


Latem swój makijaż ograniczam do minimum, trochę rozświetlenia, zatuszowania niedoskonałości i już. Skupiam się natomiast bardziej na pielęgnacji. W ulubieńcach tego miesiąca pokażę 3/3 czyli 3 produkty kolorowe i 3 pielęgnacyjne.


Pierwsze zdjęcie, od lewej:


  • Szampon odbudowujący Garnier Ultra Doux z olejkiem z awokado i masłem karite - ostatnio zdecydowanie mój numer 1, jeśli chodzi o tego typu produkty. Na moich włosach sprawdza się świetnie, są miękkie, dobrze się układają i przepięknie pachną. W dodatku jest to kosmetyk dosyć tani - ok. 9pln za 400ml.
  • Róż do policzków Catrice nr 050 apropos apricot - szukałam różu w kolorze brzoskwiniowym i znalazłam (nie sugerujcie się kolorem na zdjęciach, jest zupełnie inny). Trzyma się na policzkach cały dzień, posiada drobinki, ale nie chamsko wyglądające na twarzy, na lato w sam raz!
  • Kamuflaż Catrice - ostatnio moja skóra wariuje... okolice ust to jedno wielkie wysypisko...śmieci. Ten korektor bardzo dobrze wszystko zakrywa, bardzo się z nim polubiłam.
  • Pomadka Astor - w tym produkcie zakochałam się od pierwsze użycia. Odcień jest delikatny, ale widoczny, pierwsza szminka która tak nawilża moje usta. Uwielbiam ją!
  • Ziaja bloker - długo przekonywałam się do tego blokera...Kiedyś używałam PerspiBlock, byłam zadowolona, ale cena trochę mnie zniechęcała... O Ziaji czytałam wiele dobrego, więc w końcu postanowiłam kupić i przekonać się na swoich...pachach :) Jestem zachwycona! Mojemu narzeczonemu również przypadł do gustu i zdecydowanie jesteśmy na tak :)
  • Filtr do twarzy 50 Pharmaceris - skończył mi się poprzedni filtr i przy zakupach padło na ten. Miałam w planach matujący z Vichy, ale nigdzie nie mogłam znaleźć, a nieszczególnie chciało mi się czekać na przesyłkę z allegro. Nie zawiodłam się jednak na tym z Pharmaceris - wchłania się do matu, podkład dobrze z nim współgra. Jestem zadowolona.
Tyle jeśli chodzi o kosmetyki, które przypadły mi do gustu w tym miesiącu. Za tydzień wyjeżdżam na wakacje, więc przede mną większe zakupy - nie ukrywam zadowolenia :-)

środa, 29 maja 2013

Ulubieńcy maja - czyli co mile zaskoczyło mnie w tym miesiącu.

Przyszedł czas na pokazanie kosmetyków, które w tym miesiącu zdecydowanie stały się moimi ulubieńcami. W pielęgnacji za dużo się u mnie nie zmieniło, nadal stosuję na noc krem Effaclar Duo, który doprowadza moją twarz do normalności, ale zmieniłam krem na dzień. Do niedawna używałam multilipidowego kremu z Pharmaceris, ale kiedy przyszły upały nie sprawdził się u mnie i sięgnęłam po coś matującego, ale jednocześnie nawilżającego (bo Effaclar niestety bardzo wysusza). Jedyne kremy drogeryjne, które nie powodują mega wysypu na mojej twarzy są te z AA. I tym oto sposobem stał się moim majowym ulubieńcem. Z jakimi kosmetykami jeszcze się polubilam? Zapraszam niżej ;)


W tym miesiącu urzekło mnie w sumie 6 kosmetyków, ostatnio stawiam na jakość a nie na ilość :)


Woda termalna z La Roche Posay wpadła w moje ręce na początku tego miesiąca i od samego początku bardzo się z tym kosmetykiem polubiłam. Przynosi niesamowitą ulgę mojej zmęczonej cerze wieczorem, oraz sprawia, że bardzo szybko się "budzę" kiedy użyję jej rano :) Krem matująco-seboregulujący 24h od AA jest zdecydowanie tym, czego potrzebuję w czasie wiosenno-letnim. Nie zapycha, naprawdę matuje, idealnie nadaje się pod makijaż. Bardzo się polubiliśmy.


Bibułki matujące Wibo uratowały moją święcącą twarz już nie raz (nie czuję, że rymuję) kiedy potrzebowałam natychmiastowego zmatowienia. U mnie sprawdzają się super. Lakier Essie "peach daiquiri" to zdecydowanie mój ulubieniec nie tylko maja, ale przypuszczam, że i kilku następnych miesięcy :) Tusz do rzęs Maybelline the Rocket Vollum Express to moje odkrycie na promocji -40% w Rossmann, ale już zdąrzyłam się z nim bardzo polubić. Nie skleja moich rzęs, nie osypuje się. Ostatnia rzecz, jaka wpadła mi w ręce na samym początku tego miesiąca i jest to zdecydowanie strzał w dziesiątkę to Bell Bronze Sun Powder. Przepiękne dwa odcienie brązu, zimnego brązu, który na twarzy prezentują się fenomenalnie. Zdecydowanie mój faworyt jeśli chodzi o bronzery (a mam ich kilka, bo uwielbiam<3).


To tyle, jeśli chodzi o ulubieńców. Jakie kosmetyki Wam towarzyszyły w tym miesiącu? :)

środa, 15 maja 2013

Essie "peach daiquiri".

Kilka dni temu w moje ręce wpadł Essiak o przepięknym, intensywnym kolorze, idealnym na sezon wiosenno-letni. "72 peach daiquiri" to bardzo soczysta malina (o dziwo, nie brzoskwinka - jak wskazuje nazwa), która fenomenalnie wygląda na paznokciach w słońcu. Pędzelek jest szeroki, ze wszystkich lakierów essie jakie posiadam tym maluje mi się najlepiej. Ma fajną konststencję ani to żelową, ani kremową.


Paznokcie malowałam 3 dni temu, jak na razie trzymają się nieźle a mam za sobą sprzątanie, zmywanie i gotowanie. Nie ma co narzekać :)

Lubicie lakiery Essie? :) Ja poluję jeszcze na "Bikini so Teeny", którego niestety nie trafiłam w Super Pharm :(

poniedziałek, 13 maja 2013

Sypki puder matujący Manhattan - recenzja.

Właściwie to powinnam poświęcać swój czas na naukę prawa konstytucyjnego, ale... to może poczekać. Dziś kilka słów o pudrze sypkim matującym "Manhattan Soft Mat Loose Powder", który wpadł w moje ręce jakiś czas temu, kiedy po drodze było mi do Natury po mój ulubiony puder z Essence. Jak się sprawdza? O tym niżej...


Co mówi nam producent?
Przeznaczony dla każdego typu cery, idealny dla skóry mieszanej z problemami. Nadaje cerze matowy wygląd. Nie drażniący zapach. Aksamitny puszek ułatwia równomierne nanoszenie pudru. Duża gama kolorów. Przetestowany dermatologicznie.

Cena: 
Za 20g musimy zapłacić około 30 zł.

Moja opinia:
Mój odcień to "Natural 1", czyli najjaśniejszy z gamy. Ma żółtawy kolor, żadnych różowych tonów. Czy się u mnie sprawdza? Myślę, że tak. Lubię ten puder za to, że na dosyć długi czas matuje moją cerę (nie obejdzie się jednak bez poprawek w ciągu dnia), ładnie wtapia się w skórę. Spełnia swoje zadanie. Byłby ideałem gdyby nie dwie rzeczy, które mnie strasz denerwują, a mianowicie: za duże otwory, przez które puder notorycznie wysypuje się w ogromnych ilościach! (patrz zdj niżej), oraz fakt, że strasznie, ale to strasznie pyli. Kiedy wykonuję makijaż moja toaletka jest cała w tym pudrze... Puszek, który jest dołączony leży w szufladzie nie używany bo zdecydowanie stawiam na pędzle jeśli chodzi o pudry sypkie.


Ogólna ocena:
Polecam ten produkt ze względu na jego działanie, radzi sobie z matowieniem cery, jest dosyć wydajny (jeśli oczywiście przez przypadek nie wysypie się na podłogę).

A jaki jest Wasz ulubiony puder? :)

poniedziałek, 6 maja 2013

Co gości na moich paznokciach...

Już od jakiegoś czasu miałam ochotę na lakier do paznokci w kolorze "przygaszonego" niebieskiego i przy okazji kupna mojej ulubionej diamentowej odżywki do koszyka wpadł ten oto Manhattan o numerze 78C. Nie byłabym sobą, gdybym od razu nie wymalowała nim paznokci... Lakier nakłada się dobrze, nie sprawiał problemów przy aplikacji, szybko wysechł (z pomocą przyszedł mój ulubiony wysuszacz Sally Hansen), a na paznokciach zostawił piękny efekt "tafli". Tak, to jest dokładnie to, o co mi chodziło.


Wszystkie lakiery trzymają się u mnie góra 4 dni bez odprysków, czasami wyjątek stanowią te z Essie, ale to się rzadko zdarza.

Jak Wam się podoba kolor? :)

niedziela, 28 kwietnia 2013

Ulubieńcy kwietnia

Zaczynam od nowa... no cóż, blogspot zdecydował za mnie. Ta ich cała pomoc techniczna jest jaka jest i nic na to niestety nie poradzę. Witam wszystkich na moim "nowym" blogu i zachęcam do obserwowania. Ja natomiast nie będę się już rozwodzić, a pokażę moich ulubieńców tego miesiąca :)

Większość produktów jest ze mną od jakiegoś czasu i mogłam przetestować je w różnych warunkach (głownie chodzi mi tutaj o kosmetyki kolorowe). Ale są również dwie nowości, które w krótkim czasie bardzo polubiłam.


Woda micelarna z Bourjois jest tym, czego szukam we wszystkich "zmywaczach" makijażu. Po dotknięciu wacikiem oka cień, eyeliner i tusz do rzęs znika w ekspresowym tempie. Jeden z lepszych miceli jakie używałam. Jestem z niego bardzo zadowolona i zdecydowanie jest hitem tego miesiąca.
Jeśli chodzi o nawilżenie skóry pod oczami to krem nawilżająco-wygładzający z AA sprawdza się u mnie bardzo dobrze. Ostatnio miałam przesuszoną skórę po używaniu Effaclar Duo (chociaż starałam się omijać okolice oczu), a ten krem świetnie sobie poradził i zrobił to, co do niego należy.
Eyeliner z Miss Sporty jest dla mnie totalnym zaskoczeniem. Przepadam za linerami w pisaku, wygodnie mi się nimi operuje i robię w miarę równą kreskę. Byłam pewna, że ten produkt nie utrzyma się na moich oczach nawet pół dnia. Zaskoczenie - utrzymuje się bez poprawek cały dzień. Kreska przed zmywaniem makijażu jest nadal w idealnym stanie.
Tusz Maxfactor to ulubieniec ostatnich miesięcy. Wreszcie widać moje rzęsy!
Podkład Bell to mój must have w kwestii matowania i zakrywania niedoskonałości. Wyrównuje koloryt skóry, jest w miarę jasny, dobrze kryje. Czego chcieć więcej.
Róż z Inglota jest już ze mną od jakiegoś czasu, a mnie nachodzą okresy "zachwycania się nim". Ma piękny, chłodny odcień, który na twarzy takiego bladziocha jak ja prezentuje się bardzo ładnie.


I to by było na tyle, jeśli chodzi o ulubieńców kwietnia. Czekam na Wasze posty! :)